07 gru 2020
Piosenki świąteczne i kolędy po angielsku
Grudzień to nie tylko życzenia świąteczne po angielsku. To także idealny czas żeby zagłębić się w piosenki świąteczne po angielsku. Żaden chyba sezon ani żadne wydarzenie w roku nie może się poszczycić tak bogatym zbiorem pieśni, piosenek, utworów wszelkiej maści, jak Boże Narodzenie. Coś w tym wyjątkowym klimacie sprawia, że niejednemu artyście zadrżały palce, a ciocia Wena popchnęła go do tworzenia. Przyjrzyjmy się temu zjawisku. Ciekawi jakie piosenki świąteczne po angielsku wybraliśmy do artykułu?
Piosenki świąteczne po angielsku – co powstaje na święta i czemu?
A co nie powstaje! Książki (jak “Opowieść Wigilijna”), baśnie (“Dziewczynka z zapałkami”), ba, nawet balet (“Dziadek do Orzechów” z jego słynnym Tańcem Cukrowej Wieszczki, Dance of the Sugar Plum Fairy – sprawdźcie, na pewno znacie!), filmy (“Kevin sam w domu”, “To wspaniałe życie”, “Grinch”). Jednak jeśli odłożymy na bok Hollywood i lektury szkolne, zostaje nam jeden olbrzymi aspekt – muzyka. Piosenki związane nieodłącznie ze świętami to, jak wspomnieliśmy, głównie kolędy i popowe szlagiery, których nie da się uniknąć w żadnym radiu mniej więcej od połowy listopada, a na pewno od początku grudnia.
Chociaż opisane już przez nas Halloween jest znane na całym świecie, a Święto Dziękczynienia to jedna z najważniejszych celebracji w USA, żadne z nich nie doczekało się takiego bogactwa muzycznego jak właśnie Boże Narodzenie.
Hej kolęda, kolęda, czyli popularne kolędy w języku angielskim
Ponieważ instytucji muzyki rozrywkowej przedstawiać nie trzeba, rzućmy trochę światła na to, skąd w ogóle wzięły się kolędy.
Ich historia nie jest zanadto skomplikowana – jak wiele rzeczy na tym świecie, początek mają w rzymskich obchodach nowego roku. To wydarzenie przypisał do daty 1 stycznia Juliusz Cezar, ale tego dnia już wcześniej świętowano – tylko nieco inaczej. 1 stycznia Rzymianie odwiedzali się w domach, a piosenki służyły do pozdrawiania gospodarzy i życzenia im wszystkiego dobrego. Jak wiele innych, tak i tą tradycję chrześcijaństwo przejęło dla siebie, a kolędy z biegiem czasu weszły do repertuaru.
Dziś sprawdzimy nie tylko, jakie kolędy i piosenki są żelaznym standardem każdych świąt, ale także czego możemy się z nich nauczyć. Nasze artykuły często kończymy ciekawostkami związanymi z ich tematem, ale tym razem Mikołaj przyszedł wcześniej! Cały ten artykuł to będzie jeden wielki zbiór ciekawostek!
Dech the halls
Chociaż słowo deck zwykle oznacza “pokład statku” albo “talię” (deck of cards – talia kart), to bynajmniej nie marynistyczne wizje stoją za kolędą o tytule Deck the halls. Można powiedzieć, że w Polsce jej nie ma, bo rzeczywiście, ciężko gdziekolwiek ją usłyszeć po polsku, ale… chyba każdy zna jej melodię, zwłaszcza fragmenty Fa la la la la, la la, la la!.
Sam tytuł oznacza tyle, co “Przystrójcie izby” i nawołuje do ozdabiania pomieszczeń jemiołą (holly), melodia powstała w Walii, choć kiedy dokładnie – nie wiadomo. Gdzieś w XVI wieku, ale na swoją wersję Anglicy musieli czekać aż do 1862 roku, kiedy pieśń ukazała się w przekładzie… szkockiego muzyka, Thomasa Oliphanta. Innymi słowy, kolęda po angielsku do walijskiej melodii ma słowa ułożone przez Szkota.
Co ciekawe, to właśnie z tej kolędy wywodzi się bodaj najpopularniejszy zwrot określający, że nadszedł okres świąteczny: ‘Tis the season, czyli “To jest ten sezon/czas/okres”. Obowiązkowo z apostrofem na początku, bo ‘tis to przestarzały skrót od it is, który teraz zastąpiło it’s.
Carol of the Bells
Inną piękną kolędą jest Carol of the Bells, czyli “Kolęda dzwonków”. Jeśli myśleliście, że szkocki tekst do walijskiej melodii to niezły galimatias pochodzeniowy, to trzymajcie się krzeseł – Carol of the Bells nie tylko nie zaczęła swojego żywota jako kolęda, ale nie zaczęła go nawet na Wyspach Brytyjskich. I nawet nie tam cieszy się największą popularnością.
Oryginał melodii znany jest pod nazwą Szczedryk, a skomponował go w 1916 roku Mykoła Łeontowycz, nauczyciel akademicki i kompozytor… z Ukrainy. Powstała jako pieśń noworoczna (tak zwana “szczedriwka”), była zatem związana z datą 13 stycznia, kiedy w juliańskim kalendarzu wypada Nowy Rok. Po występie Ukraińskiego Chóru Republikańskiego w Carnegie Hall w 1921, Peter Wilhousky stworzył angielską wersję – która z ukraińską nie ma nic wspólnego.
Oryginalny tekst mówi o jaskółce, która przylatuje do gospodarzy w nowy rok, wieszcząc im nadchodzące bogactwo. Angielska wersja zaś to wesoły wierszyk o dzwoneczkach, które obwieszczają radość ze świąt. Mówimy “angielska”, ale mamy na myśli język – najbardziej znana wersja powstała w USA i to właśnie tam Carol of the Bells z największą mocą szturmuje rozgłośnie radiowe i centra handlowe w grudniu.
Go Tell It on the Mountain
Jak przyjrzymy się przeróżnym kolędom, wiele z nich, zwłaszcza tych popularnych w Polsce, ma dość podniosły ton. Przypominają bardziej dostojne, poważne hymny, pełne zadumy rozważania nad biedą i tragicznym losem nowonarodzonego Jezusa, albo kołysanki. Oczywiście, są od tego wyjątki – u nas będzie to choćby “Przybieżeli do Betlejem”, a w USA interesującym tego przykładem jest Go Tell It on the Mountain, czyli “Idź i głoś to na górze” (w znaczeniu szczytu).
Autor tego utworu nie jest znany – czego powodem jest to, że melodia i tekst wywodzą się z kultury Afroamerykanów z 1865 roku, jak nie wcześniej. Kompozytor i tekściarz został (lub zostali) zapomnieni, ale spirytualne, radosne brzmienie tej pieśni przetrwało.
Jedno z popularniejszych wykonań powstało w 1963 roku, kiedy zespół Peter, Paul and Mary przerobił nieco tekst. W związku z ruchem praw obywatelskim, który osiągał apogeum na początku lat 60. (28 sierpnia 1963 roku Martin Luther King wygłosił słynną przemowę I Have a Dream), zespół podmienił fragment tekstu, który mówi o narodzinach Jezusa na Let my people go – czyli “uwolnij mój lud”.
The Little Drummer Boy
Raz już zahaczyliśmy o okolice Polski, więc pora na kolejną wyprawę między oceanami. Wśród najpopularniejszych kolęd w USA znajduje się bowiem The Little Drummer Boy (“Mały Dobosz”), którą w 1941 roku napisała amerykańska nauczycielka i kompozytorka Katherine Kennicott Davis. Ale początków samej melodii i tekstu doszukać się można ponoć w tradycyjnej czeskiej melodii (choć ta nie została do tej pory oficjalnie zidentyfikowana).
Tak więc czeska kolęda zawędrowała do USA – niby nic takiego… dopóki nie odkryjemy, kto pierwszy nagrał ten utwór. Była to słynna rodzina von Trapp, która owszem, zaśpiewała go już w Stanach, ale von Trappowie wyemigrowali tam z Austrii z początkiem II wojny światowej. Tak jest – Austriacy w USA śpiewali kolędę do czeskiej melodii. Ach, kosmopolityczny XX wiek…
Sam utwór czasem nazywa się “apokryficznym” – opowiada on historię chłopca, który wraz z trzema mędrcami poszedł z wizytą do nowonarodzonego Jezusa. Nie ma on jednak nic, co mógłby mu podarować, ma jedynie swój bębenek. Ale to wystarczy – za pozwoleniem Maryi gra małemu Jezusowi, którego bardzo cieszy talent chłopca.
Nawiasem, powstała niezliczona ilość coverów tego utworu, jest także wiele wersji językowych – do tego stopnia, że niemiecką wersję nagrała nawet sama Marlena Dietrich!
The Twelve Days of Christmas – Dwanaście Dni Świąt
Klasyków, oczywiście, nie możemy zamknąć inaczej niż utworem The Twelve Days of Christmas, czyli “Dwanaście Dni Świąt”. To ciekawy przykład utworu kumulatywnego – w każdej kolejnej “zwrotce” (nazwijmy je tak umownie) nie tylko dodajemy nowy wers, ale powtarzamy wszystkie dodane wcześniej.
Samo pochodzenie tekstu jest nieznane, ale wielu badaczy zakłada, że z początku był to wierszyk dla dzieci do zabawy – tak zwana game of forfeit, czyli gra, w której ten, kto się pomyli, odpada. Grało się w nią w Dwunasty Dzień, ostatni dzień celebracji Bożego Narodzenia. Ten z kolei wypadał 5 lub 6 stycznia, czyli albo w święto Objawienia Pańskiego (albo, jak kto woli, w Polsce w Dzień Filatelisty), albo w jego wigilię. Rozbieżność wynika z tego, że niekiedy 12 dni świąt liczy się od 25 grudnia, a niekiedy od 26.
Na czym więc polega to odpadanie? Każda zwrotka zaczyna się od słów On the Xth day of Christmas my true love gave to me, czyli “X dnia świąt moja prawdziwa miłość dała mi”, po czym wymieniane są prezenty, jakie otrzymało się tego dnia. Dodany danego dnia prezent otrzymywany jest zawsze w liczbie identycznej, jak numer dnia. Co zatem możemy otrzymać od naszej miłości (lub, niekiedy w innych wersjach – od mamy)?
Pierwszego dnia:
A partridge in a pear tree – kuropatwę na gruszy
Drugiego dnia:
Two turtle doves – dwie turkawki (przygotujcie się, bo prezenty zaskakująco często są ornitocentryczne)
And a partridge in a pear tree
Trzeciego dnia:
Three French hens – prawdopodobnie chodzi o trzy kury odmiany Faverolles (mówiliśmy, że będzie sporo ptactwa)
Two turtle doves
And a partridge in a pear tree
Czwartego dnia (chyba już łapiecie zasadę – za każdym razem poprzednie prezenty będą się powtarzać po nowym, więc odpuścimy przepisywanie ich w kolejnych dniach):
Four calling birds – cztery śpiewające ptaki
Piątego dnia:
Five golden rings – pięć złotych pierścieni (ten wers za każdym razem ma charakterystyczną zmianę w melodii)
Szóstego dnia:
Six geese a-laying – sześć nieśnych gęsi (czyli takich, które składają jajka)
Siódmego dnia:
Seven swans a-swimming – siedem pływających łabędzi
Ósmego dnia:
Eight maids a-milking – osiem dojących mleczarek (osiem dni, a to dopiero drugi prezent który nie odleci w chwili naszej nieuwagi!)
Dziewiątego dnia:
Nine ladies dancing – dziewięć tańczących pań
Dziesiątego dnia:
Ten Lords a-leaping – dziesięciu skaczących panów/lordów (najpewniej również chodzi o taniec)
Jedenastego dnia:
Eleven pipers piping – zapewne chodzi o jedenastu grających dudziarzy, ale fleciści też są możliwi
Dwunastego dnia:
Twelve drummers drumming – dwunastu doboszy grających na bębenkach
Musimy pamiętać, że dwunastego dnia trzeba już powtórzyć, w malejącej kolejności, wszystkie prezenty, aż do kuropatwy! Niektórzy autorzy różnych wersji tego utworu sugerowali wręcz, że ostatnią wyliczankę trzeba wypowiedzieć na jednym oddechu.
Warto zwrócić uwagę na dni 6, 7, 8 i 10 – tam przed rzeczownikiem dodane jest a, ale nie jest ono rodzajnikiem. To taki zabieg poetycki, który służy dodaniu dodatkowej samogłoski-sylaby, żeby zgadzał się rytm. Rytm każdego prezentu oprócz piątego składa się z pięciu sylab, a akcent pada tak: TA-ta-ta-TA-ta. Bez tego małego dodatku te wersy miałyby za mało sylab i słowa takie jak geese, swans, maids i lords trzebaby sztucznie przedłużyć do gee-eese, swa-ans, ma-aids i lo-ords. Ładniej brzmi z ekstra a z przodu!
Teraz pora na małą zagwozdkę. Skoro pierwszego dnia dostajemy tylko kuropatwę, drugiego dnia kuropatwę i dwie turkawki (trzy elementy – łącznie już cztery), trzeciego – kuropatwę, dwie turkawki i trzy francuskie kury (sześć prezentów jednego dnia, a razem – dziesięć!), i tak dalej, to ile łącznie tego się uzbiera? Musimy zmartwić wszystkich, którzy lubią porządek i pasujące do siebie liczby – przez całe dwanaście dni świąt łącznie otrzymamy… 364 podarunki. Ale jeśli to prawdziwa miłość, to może dorzuci jakiś drobiazg, żeby było po jednym na każdy dzień roku? Albo dwa na rok przestępny?
Brzmi jak hojne podarunki, prawda? Jak najbardziej! Jeśli ciekawi was, ile w każdym kolejnym roku nasza miłość musiałaby wydać na to wszystko, PNC Bank od 37 lat prowadzi PNC Christmas Price Index, w którym wszystkie prezenty mają podane aktualne na dany rok ceny!
W tym roku koszt wszystkich 364 prezentów wyniósłby darczyńcę niebagatelną sumkę 105 561 dolarów i 80 centów. A to tylko dlatego, że z powodu pandemii nie ma szans, żeby w 2020 zamówić tańczące panie, skaczących lordów, dudziarzy i doboszów. W zeszłym roku byłby to wydatek ponad 170 tysięcy dolarów!
Piosenki świąteczne po angielsku – muzyka popularna
Okej, okej, przerobiliśmy najciekawsze przykłady tradycyjnych, niekoniecznie znanych w Polsce kolęd angielskich i amerykańskich, więc pora zauważyć słonia w pokoju (elephant in the room – niewygodną, ale widoczną kwestię, o której nikt nie chce mówić). Czyli muzykę popularną. Kolędy częściej usłyszymy w sklepie albo w samo Boże Narodzenie, ale jeśli siedzimy w kuchni, w pracy, w samochodzie – często mamy włączone radio. No to przechodzimy do klasyków muzyki rozrywkowej! Ponieważ większość z nich powstała stosunkowo niedawno i z pobudek rozrywkowo-majątkowych, ich historie nie są tak interesujące jak kolęd, ale kilka smaczków udało nam się zdobyć.
Zaczniemy od dwóch piosenek świątecznych, które pewnie od początku tego artykułu już grają wam w głowach…
All I Want for Christmas is You – na pewno tylko tyle?
Pierwsza piosenka świąteczna angielska w wersji pop, o której opowiemy, co roku szturmem podbija listy przebojów w grudniu już od 1994 roku. Do 2017 roku z samych tantiemów ten hit zgarnął ponad 60 milionów dolarów, doczekał się również niezliczonych przeróbek, coverów i remiksów. Dzięki jego zróżnicowanemu tempu i uroczemu tekstowi wszystkie stacje radiowe na świecie grają go nieodmiennie od ćwierć wieku.
Oczywiście, mowa o All I Want for Christmas Is You (Wszystko, czego chcę na święta, to ty) Mariah Carey. O tej piosence powiedziano już chyba wszystko, co się da, ale jest parę rzeczy, o których niewiele osób wie.
Po pierwsze, dzięki tej piosence Mariah została okrzyknięta Królową Świąt – i ciężko pracuje, by utrzymać ten wizerunek. Zdecydowanie pomaga jej w tym to, że, jak sama twierdzi, uwielbia święta i robi dla swojej rodziny co tylko się da, żeby ten czas był magiczny (chęci chęciami, ale miliony na koncie też pewnie w tym nie przeszkadzają). Do jej domu przyjeżdża święty Mikołaj prawdziwymi saniami zaprzężonymi w prawdziwe renifery, na przykład.
Ale nie zawsze tak było – dzieciństwo Mariah nie należało do łatwych. Ona sama pochodzi z rodziny mieszanej rasowo: jej matka była z pochodzenia Irlandką, a ojciec – Afroamerykaninem z wenezuelskimi korzeniami. Konserwatywna rodzina Patricii Carey wydziedziczyła córkę za małżeństwo z czarnym mężczyzną, a napięcia rasowe, wciąż obecne na początku lat 70., sprawiły, że rodzina nie mogła się zintegrować z sąsiedztwem. Mało tego, okoliczni mieszkańcy między innymi otruli ich psa i podpalili samochód.
Po rozwodzie rodziców Mariah i jej starszy brat zostali z matką, a najstarsza siostra zamieszkała z ojcem. Było im ciężko się utrzymać, więc święta w domu Mariah były skromne – i właśnie taką tęsknotę za świętami with the whole shebang (ze wszystkimi “fajerwerkami”) Mariah przeniosła na swój świąteczny album, z którego pochodzi All I Want.
Jak to mówią, per aspera ad astra. Przez ciernie do gwiazd.
Wham! – Last Christmas
Kolejny świąteczny szlagier, o którym opowiemy, powstał równo dekadę wcześniej, w 1984 roku. W 2012 roku w ankiecie w Wielkiej Brytanii (skąd przebój pochodzi) został uznany za ulubioną świąteczną piosenkę Brytyjczyków, a do 2015 roku był najczęściej graną świąteczną piosenką w XXI wieku. Co ciekawe, sami autorzy nie dorobili się specjalnie na tym hicie – tantiemy z niego przekazywane są na walkę z głodem w Etiopii.
Tym razem oczywiście chodzi nam o Last Christmas duetu Wham!, z Georgem Michaelem na wokalu. Utwór ten, tak jak All I Want For Christmas, doczekał się niezliczonych przeróbek i coverów, także tych… mniej spodziewanych – na przykład w wykonaniu Crazy Frog, Alcazar, Cascady, Carly Rae Jepsen czy Meghan Trainor.
Ale z Last Christmas wiąże się kilka ciekawych historii. Po pierwsze, utwór został nagrany… w sierpniu. Mało to świąteczny czas, zwłaszcza, że piosenkę Michael napisał w godzinę, w dodatku w swojej sypialni z dzieciństwa miesiąc-dwa wcześniej.
Nie jest to w sumie nawet utwór świąteczny. Ani tam Mikołaja nie ma, ani reniferów, ani choinki – tak naprawdę to otwór o osobie, której Michael oddał swoje serce 25 grudnia, a ta osoba oddała mu je (czyli zapewne go porzuciła) 26 grudnia, więc w tym roku, żeby uchronić się przed łzami, oddał je komuś wyjątkowemu.
Last Christmas nie trafiło nawet na pierwszą pozycję listy świątecznych przebojów w UK! Co zabawne, zdeklasował je utwór, w którym również śpiewał George Michael, a o nim za chwilę. Do dziś jest to singiel, który sprzedał się w największej ilości kopii jednocześnie nie wchodząc na najwyższy stopień podium.
Wreszcie, być może niektórzy z was znają świąteczne wyzwanie Last Christmas – tak zwany Whamageddon. Chodzi w nim o to, żeby między 1 a 24 grudnia nie usłyszeć tej piosenki ani razu, nawet przypadkiem. Jeśli przegramy, powinniśmy wrzucić taką informację na media społecznościowe z hashtagiem #Whamageddon. Potem, niestety, udajemy się do Whamhalli i nie gramy już w tym roku. Ale uwaga – niedopuszczalne jest celowe wysyłanie znajomym utworu! Trzeba na niego organicznie trafić w radiu, w sklepie i tak dalej.
Do They Know It’s Christmas
No dobra, to co w takim razie mogło powstrzymać buldożer Last Christmas? Co mogło zatrzymać samego George’a Michaela przed numerem jeden? Jak wspomnieliśmy – sam George Michael, ale nie sam.
Utworem, który zatrzymał Wham! przed samą metą był Do They Know It’s Christmas?, czyli jeden z rozlicznych grupowych szlagierów na świecie, których celem jest pomoc. Co starsi z was mogą pamiętać polskie “Moja i twoja nadzieja” Hey, wydany po wielkiej powodzi w 1997, w którym śpiewali polscy wokaliści. W 1984, a więc w tym samym roku, w którym powstało Last Christmas, Bob Geldof i Midge Ure, poruszeni relacjami z wielkiego głodu w Etiopii w latach 1983-85 zebrali śmietankę artystów brytyjskich.
Tę supergrupę nazwali Band Aid. To wspaniała gra słów: Band-Aid to marka plastrów opatrunkowych, która stała się tak zwanym household name – nazwą marki, której używa się do określenia jakiejś grupy produktów (tak jak w Polsce na wszelkie buty sportowe mówi się adidasy, mimo, że Adidas to marka). Zaś Band Aid można przetłumaczyć jako “pomoc zespołu”.
To właśnie ten przebój przebił Last Christmas w drodze na szczyt. W pierwszym tygodniu po premierze sprzedano milion kopii singla, a do końca roku – trzy miliony (a sam utwór premierę miał 3 grudnia). Geldof szacował, że dzięki singlowi zdobędą może jakieś 70 tysięcy funtów na pomoc Etiopii. Był zbyt ostrożny – w ciągu dwunastu miesięcy od premiery zebrali aż osiem milionów funtów! I ze względu na udział w tym utworze Michael przeznaczył swoje zyski z Last Christmas na ten sam cel.
Wśród gwiazd, które wzięły udział w nagraniu, można wyróżnić kilka nazwisk naprawdę wybitnej klasy. Są wśród nich: Bono (U2), Phil Collins (Genesis), Boy George, Simon Le Bon (Duran Duran), George Michael, Sting (The Police) czy Paul Young, a dodatkowe mówione przesłania dograli między innymi David Bowie i Paul McCartney.
The Christmas Song czyli Chestnuts Roasting on an Open Fire
W “Stawce większej niż życie” Zuzanna lubi je tylko jesienią, ale Zuzanna się myli. I najlepsze wcale nie muszą być na placu Pigalle w Paryżu. Czy oszaleliśmy i gadamy bzdury? Nie – bo mowa o kasztanach jadalnych (chestnuts). Nie są one w Polsce wyjątkowo popularne, ale w Anglii i USA – jak najbardziej. Ale uwaga! Nie ruszajcie piec swoich zebranych jesienią kasztanów – to owoce kasztanowca, który należy do zupełnie innej rodziny (mydleńcowatych), i są one trujące! Kasztan jadalny jest z rodziny bukowatych, a ich owoce można jeść na surowo albo upieczone, a także w rozmaitych masach cukierniczych.
Co mają kasztany do Bożego Narodzenia? Sporo. To popularny zimowy przysmak, który wielu osobom kojarzy się ze świętami. To także główny element tytułu piosenki o tytule The Christmas Song (“Świąteczna piosenka”), szerzej znanej jako Chestnuts Roasting on an Open Fire (“Kasztany pieką się nad otwartym ogniem), którą napisali Robert Wells i Mel Tormé w 1945 roku.
Ciekawy jest wspólny element tej piosenki i Last Christmas – obie bowiem powstały latem. Według Tormé, ich piosenka stworzona została w lipcu 1945 roku podczas wyjątkowych upałów. Wells chciał poczuć trochę chłodu, więc zaczął myśleć o rzeczach, które kojarzą się z zimą – jak pieczone kasztany, Jack Frost, Eskimosi czy Boże Narodzenie. Wypisał w notesie parę fraz, a potem panowie wspólnie ułożyli całą piosenkę w 40 minut. To się nazywa tempo!
Interesująca jest też lista osób, które tę piosenkę wykonywały. Znajdziemy wśród nich Ellę Fitzgerald, Billy’ego Joela, Binga Crosby’ego, Franka Sinatrę, Christinę Aguilerę, Michaela Bublé, a nawet… Jessie, Jamesa i Meowtha (dobrze kombinujecie…), którzy wykonali tę piosenkę na płycie Pokemon Christmas Bash!
Rudolph, the Red-Nosed Reindeer – czyli o Rudolfie z czerwonym nosem
Na deser coś lekkiego. Każdy chyba wie, kto przewodzi zaprzęgiem świętego Mikołaja, prawda? Oświetla mu drogę? Oczywiście – to Rudolf Czerwononosy! Piosenka, która doczekała się również polskiej wersji, czyli Rudolph, the Red-Nosed Reindeer, powstała w 1949 roku w oparciu o wydaną dziesięć lat wcześniej książkę o tym samym tytule.
Oba dzieła opowiadają historię Rudolfa, młodego renifera, który urodził się ze świecącym czerwonym nosem. Inne, starsze renifery śmieją się z niego przez to i dokuczają mu. Jednak w pewne mgliste święta Mikołaj obawiał się, że będzie musiał odpuścić coroczną wyprawę z prezentami, aż ujrzał Rudolfa. Zaproponował mu wtedy, by młody renifer stanął na czele zaprzęgu i dzięki swojemu świecącemu noskowi oświetlał drogę przed saniami. To wyróżnienie sprawiło, że pozostałe renifery zaczęły doceniać Rudolfa i podziwiać go za odwagę.
To radosna, ciepła historyjka (o ile pominąć to, że pozostałe renifery z początku były wyjątkowo złośliwymi kopytnymi), ale jak zwykle musimy dodać coś ekstra. Oprócz Rudolfa bowiem Mikołaj ma w swoim zaprzęgu osiem innych reniferów. Oto one:
- Dasher – Fircyk (imię może pochodzić od dash, czyli “pęd, zryw”, albo od dashing – “ozdobny”, skąd może pochodzić wersja polska)
- Dancer – Tancerz (dokładne tłumaczenie)
- Prancer – Pyszałek (od prance – “brykać, harcować”, ale też “pysznić się”)
- Vixen – Złośnik (dosłownie vixen to lisica, ale też “jędza, złośnica”)
- Comet – Kometek (dość dosłowne tłumaczenie)
- Cupid – Amorek (“Kupidynek” byłoby dosłowniejsze)
- Donner – Profesorek (od słowa don, czyli “wykładowca”, “mistrz”)
- Blitzen – Błyskawiczny (od blitz, które może oznaczać “szarżę”, a końcówka -en wskazuje na formę przymiotnikową, tak jak w słówkach golden, fallen, woolen czy silken; warto zaznaczyć, że Blitzen jest również ojcem Rudolfa!)
Piosenki i kolędy na Boże Narodzenie po angielsku – czas na świąteczne śpiewanki!
No, teraz macie już całkiem sporo piosenek świątecznych po angielsku do przesłuchania przed Bożym Narodzeniem – i nie tylko! Po tym artykule uzupełnicie listę świątecznych słówek i wrażeń po angielsku oraz możecie także zagiąć swoich znajomych i rodzinę ciekawymi faktami na temat hitów świątecznych. I, oczywiście, macie sporą listę utworów, którymi możecie wzbogacić wigilijną playlistę, niezależnie, czy wolicie pop czy klasyczne melodie. A jeśli chcecie poćwiczyć śpiewanie z jednym z naszych native speakerów, to zapraszamy na lekcje angielskiego online z native speakerem.
Wesołych Świąt!
Autor tekstu: Leah Morawiec, Amerykanka, native speaker z 15-letnim doświadczeniem, właścicielka TalkBack.